poniedziałek, 28 maja 2012

EN 06: Dżub dżub

Znów sięgnąłem po gotową przygoda ze strona Gramela tym razem pt. "Tajemnica Jeziora Dżubdżub".
Przygoda podzielona na dwie sesje. Tak dla wyjaśnienia to ja powadzę najczęściej w tygodniu po pracy (czyli tak od 17 do 21) więc często nawet krótka przygoda dzielona jest na dwie sesje.

Pierwsza sesja (23-09-2011).

Waleczna Kompania:
Ashrak - człowiek - kapłan Solariana - doświadczony
Deali - elfka - tropicielska - doświadczony
Devren - człowiek - mag - doświadczony


Zaczęliśmy z opóźnieniem prawie godzinnym więc i tak ograniczony dość czas zrobił się jeszcze krótszy. Drużyna po rozprawie z  nekromantą w Sotham, postanawia wrócić do Królewskiego Portu. Po drodze trafiła do rybackiej wioski nad górskim jeziorem. Nad brzegiem ujrzeli grupę rybaków obserwacyjnych jezioro, więc podeszli zobaczyć co tak zajmuje prosty lud Waluzji. Okazało się, że z nadzieją pomieszaną z obaw a wszyscy obserwują rybaka, który w swojej łodzi wypłynął  kilkadziesiąt metrów do brzegu i zarzucił sieć. Nagle z wody wynurzyła się głowa jakieś wielkiej ryby i tyle widzieli rybaka. ;-)



Na oczach dość zaskoczonej drużyny rybacy w ciszy, z osowiałymi minami zaczęli się rozchodzić do swoich zajęć. Na brzegu pozostał tylko staruszek, który opiera się o wyciągniętą na brzeg łódź i w spokoju zapala fajkę. Zapytany kim jest i co się dzieje, przedstawia się jako Reginald Tankfellow i opowiada o pojawieniu się Czarnego Lewiatana, legendzie jeziora Dżubdżub, o niedoborze żywności i wykradaniu jej przez gobliny. Gdy tylko skończy opowieść rozlega się krzyk "gobliny atakują". Na skraju lasu na zachodzie pojawia się 6-tka goblinów dosiadających wargów. Mieszkańcy wioski porzucają swe zajęcia i chowają się do chat. Ostatni ucieka staruszek prosząc BG żeby "bronili ryb! bo to ostanie zapasy". Rzeczywiście opodal sieci stoją dwa wiadra wypełnione rybami.
Teraz nastąpiła regularna bitwa z goblinami na wargach. Kapłan i mag ramię w ramię stanęli w pierwszej linii i osłaniali łuczniczkę. Oto plan na który rozegrała się cała walka.


BG bez większych strat własnych (bodaj jedna rana) rozprawili się z przeciwnikami. Okazało się, że dwóch goblinów i trzy wargi przeżyły starcie (byli tylko nieprzytomni). Drużyna przesłuchała jeńców a wargi dobiła (przyjemniaczki). Okazało się, że plemię Rybiego Ogona z którego pochodzą, kradnie jedzenie rybakom, bo sami przymierają głodem. Ich tymczasowy obóz znajduje się dwie godziny drogi na zachód w środku lasu. Reginald prosi drużynę o pomoc w pozbyciu się goblinów, bo inaczej zginą z głodu.
Tutaj rozgorzała dyskusja nad sensownością pomocy i padł niezapomniany tekst Deali "dlaczego mamy im pomagać i tak nic nie mają żeby nam zapłacić" ;-)
Koniec, końców wygrała demokracja bo Ashrak był za pomocą a Devren go poparł. Prowadząc jeńców jako przewodników i zakładników BG ruszyli do wioski goblinów. Ponieważ BG poczynali sobie z jeńcami "po ludzku" gobliny ich nie zaatakowały i pozwalają wejść do wioski. Teraz nastąpiła pertraktacja z niejakim Grubnutzem wodzem goblinów a BG, które zakończyło się tym, że drużyna spróbuje oczyścić ich byłą siedzibę z wrogów a gobliny zaprzestana ataków na wioskę Dżub.

Obóz goblinów.

I na tym zakończyliśmy spotkanie.


Jeszcze jedno. Znalazłem pewne zdjęcie z owej sesji, niestety nie pamiętam w którym to było dokładnie momencie, tak czy inaczej Derven atakował jakiegoś goblina swoim kijem/laską. Udało mu się trafić z przebiciem, po czym w rzucie na obrażenia (2k4+k6) uzyskał wynik który uwieczniłem na zdjęciu.

 

Druga sesja (24-02-2012).

Data to (niestety) nie pomyłka, pomiędzy sesjami naprawdę minęło 5 miesięcy. Jak widać drużyna się trochę powiększyła. Miałem nadzieje, że może dzięki temu da się częściej spotykać bo łatwiej będzie o wymagane przeze mnie minimum 3 graczy na sesji (jak się później okazało nadzieja ma była płonna). Dodałem też zeNPeCowanego Zuryka na wszelki wypadek.
Ponieważ na drugiej sesji zapowiadało się dość sporo walki chciałem, na próbę wykorzystać do gry maptoola. Przejrzałem możliwości programu i nawet przygotowałem sobie mapki, tokeny itd ale po przemyśleniu doszedłem do wniosku, że to się nie sprawdzi. Technicznie może by dało rade zrobić panel MG na komputerze stacjonarnym a panel gracza na laptopie połączonym kablem z stacjonarką. Podejrzewam jednak, że żąglowanie lapkiem miedzy graczami, żeby przestawił swoje tokeny, bardziej by rozpraszało niż pomogło.
Tak więc użycia maptoola na sesji na razie zarzuciłem, jak dorobię się jakiegoś rzutnika albo ekranu dotykowego wielkości stołu to pewnie do niego wrócę. ;-). Swoją drogą myślę, że maptool spokojnie można wykorzystać przy grze by Skype.

Waleczna Kompania:
Ashrak - człowiek - kapłan Solariana - doświadczony
Deali - elfka - tropicielska - doświadczony
Devren - człowiek - mag - doświadczony
dołączyli:

Ais Strogg - półelfka - łotrzyk - doświadczony
Grani - krasnolud - wojownik - doświadczony
Zuryk - krasnolud -wojownik - doświadczony (jako NPC'et)

Gdy drużyna przygotowuje się do wyruszenia z obozowiska goblinów dogonił ich Zuryk w towarzystwie Graniego i Ais. Po przywitaniu się i prezentacji wraz z goblińskim przewodnikiem ruszyli do starej siedziby plemienia Rybiego Ogona. Po kilku godzinach marszu przewodnik mówiąc "wy iść za pagórek, tam wejście". I tu mnie drużyna zaskoczyła. Miast wysłać Ais przodem, by zbadała stacje BG ruszyli w stronę wejścia. Oczywiście strzegący wejścia krasnolud zauważył ich od razu i dzwoniąc w dzwon znikną w dziurze w ziemi. Teraz dopiero ostrożnie podeszli do wejścia, zajrzeli do środka i zobaczyli sztolnie schodząca stromo pod ziemie. Co było robić? Ruszyli na dół. Po kilkudziesięciu metrach dotarli do jaskini i tu natrafili na zasadzkę 5 krasnoludów. Mimo zasadzki wszyscy szybko otrząsnęli się z zaskoczenia i w dość krótkim czasie pokonali krasnoludy. Następnie drużyna zabrała się za penetracje jaskini. Nie obyło się bez komplikacji, bo w pewnym momencie, gdy Ashrak chciał się wspiąć na line do górnych wnęk, lina się urwała i kapłan boleśnie się poobijał. ;-) Wreszcie po penetracji wszelkich zakamarków, Grani dość przypadkowo trafił na sekretne drzwi. Za nimi znajdowała się następna sztolnia prowadząca stromo dół.

Pierwsza jaskinia.


Tutaj drużyna trafiła na kolejne krasnoludy, tym razem przygotowane do obrony za prowizorycznie ułożonymi barykadami. Pierwszy na barykady rzucił się Zuryk, a reszta poszła w jego ślady (mniej więcej). Przekonałem się, że dwóch krasnoludzkich tanków + pionek mizrindoru + 4 RDPS może zrobić konkretną rzeźnie.
Po pokonaniu ostatniego z krasnoludów (wodza), BG przeszukali jaskinie i odnaleźli 6-ciu wychudzonych rybaków zamkniętych w jednej z wnęk. Oczywiście spenetrowali także żelazna "rybę" przycumowaną do nabrzeża i znaleźli kryształ mocy. BG postanowlili kryształ zabrać, a samą łódź pozostawić swojemu własnemu losowi. Ciała krasnoludów zostały wyniesione na zewnątrz i spalone. Rybacy wrócili do wioski, a gobliny do swych jaskiń i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. ;-)
Co ciekawe kilka razy podczas sesji (i oczywiście pod koniec przygody) padało pytanie "po cholerę my walczymy z tymi krasnoludami", a ja na to zawsze przypominałem jakiej podjęli się misji, ale prawdę mówiąc sam nie wiem po co walczyli. Może inaczej: wiem dlaczego walczyli. Ponieważ konsekwencją ich wtargnięcia do jaskiń w taki a nie inny sposób była walka, bo kraski były zdeterminowane walczyć "o swoje". Niemniej gdyby od samego początku, czyli od spotkania z wartownikiem zagraliby dyplomatycznie może by się udało zapobiec rozlewowi krwi a tak, wyszło jak wyszło.


 Druga jaskinia.

To było dalej 
A co było wcześniej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz